W każdej z nich podczas halloweenowej zabawy dzieci dostały cukierki nadziane igłami i gwoździami.
Policjanci w Bogatyni w powiecie zgorzeleckim wszczęli postępowanie w sprawie cukierków nadzianych igłami krawieckimi, które po zabawie halloweenowej przyniósł do domu 11-letni chłopiec. Zszokowana mama poszła na komisariat. - Gdyby dziecko połknęło taką igłę, mogłoby umrzeć. Więzienie to za mało dla takiego skandalicznego i bulwersującego zachowania, brak słów – komentuje Ryszard Kułak, dyrektor Pogotowia Ratunkowego w Wałbrzychu, jedna z osób z najdłuższych stażem w ratownictwie medycznym na Dolnym Śląsku. I tłumaczy, że igła mogłaby się przemieścić wraz z krwioobiegiem do serca. - Z opowiadań ratowników wiem, że jeśli się wbije w ciało, to niezwykle trudno ją wyjąć, bo ruchy mięśni przemieszczają ją głębiej - kręci głową dyrektor. Policjanci pod nadzorem prokuratury prowadzą postępowanie w kierunku narażenia życia dzieci na niebezpieczeństwo. Sprawdzą, od kogo dostały cukierki, ale nie tylko. Pojawiają się informację, że mogła to być zorganizowana i koordynowana w mediach społecznościowych akcja. Gwoździe, żyletki, igły i inne ostre przedmioty znaleziono w cukierkach w całym kraju. Policjanci apelują, by dokładnie sprawdzić słodycze, które dzieci przyniosły do domu.